W najbliższych dekadach norweskie miasta pozostaną głównym centrum wzrostu populacji Norwegii. Fot. Pixabay. Na koniec czerwca 2022 roku Norwegię zamieszkiwało 5 455 582 osoby, wynika z danych Centralnego Biura Statystycznego (SSB). Tylko w II kwartale w kraju fiordów pojawiło 20 046 nowych mieszkańców.
Cztery na pięć nowych samochodów sprzedanych w Norwegii w 2022 to samochody elektryczne - pisze agencja informacyjne Reutera. Ambitnym celem norweskich władz jest, by już w 2025 roku
Nawet osoby pracujące w Norwegii od dawna mają czasami problem z wyjaśnieniem, kto i kiedy może otrzymać feriepenger. Na świadczenie urlopowe zapracowuje się w roku poprzedzającym rok wypłaty świadczenia (rok urlopowy). Wynosi ono 10,2% wynagrodzenia brutto wypracowanego w ciągu poprzedniego roku i wypłacane jest zazwyczaj w czerwcu
Poniżej zestawienie najpiękniejszych, odwiedzonych przez nas, miejsc w Norwegii, które po prostu trzeba zobaczyć. Kolejność z północy na południe: 1. Lofoty. Lofoty jako całość, bo trudno wybierać poszczególne miejsca, gdy całość jest nieziemska. Skalisty archipelag pokryty górami wyrastającymi prosto z morza, skrywający
Dorabiając sobie jeżdżąc kilka godzin dziennie w Uberze, polski kierowca w Norwegii jest w stanie wyciągnąć grubo ponad 20 tys. PLN miesięcznie. Sprawdziliśmy, ile zarabiają kierowcy Ubera w Polsce. Jest znacznie gorzej – jednak zanim zaczniecie się pakować przed emigracją, przeczytajcie ten tekst. Kilka dni temu swoimi zarobkami jako kierowca Ubera pochwalił się na Wykopie
Sztuka ludowa w Norwegii jest głęboko zakorzeniona w życiu ludzi dzisiaj i odzwierciedla mieszankę przeszłości i teraźniejszości. Nawet w dzisiejszych czasach łatwo jest rozpoznać norweską kulturę ze względu na obfitość ręcznie rzeźbionych detali, takich jak dekoracja z rozmarynu i drewniane budynki, które rozrzucają się po
Bzdura, że brakuje miłości, dziecko jest w Norwegii w centrum uwagi, nie tylko rodziny, ale i państwa. W Polsce za to rodzic może katować dzieciaka, a sąsiadka się nie zainteresuje." „Ja odbierając dziecko z norweskiego przedszkola, nigdy nie zauważyłem, aby rodzice przytulali je na przywitanie, moj syn jak biegnie do mnie, to
W Norwegii przyjęte jest, by zapraszać wszystkie dzieci z grupy przedszkolnej. Kończy się tym, że co drugi weekend rodzic wozi dziecko do sali zabaw lub na ognisko, jeśli pogoda pozwala.
Stolarze / cieśle konstrukcyjni - projekt w Kristiansund Svane Bemanning AS poszukuje stolarzy/ ciesli konstrukcyjnych Praca w miejscowsci: Kristiansund Stawka Zapraszamy do wspolpracy cieśli konstrukcyjnych z okolic Oslo/Lillestrøm Østheim Montasje AS jest częścią Østheimgruppen AS.Zatrudniamy około 150 wykwalifikowanych i
W tym ostatnim kraju Polacy stanowią już zresztą aż 5,3 proc. populacji kraju - jest nas tam 19,3 tys., na 361 tys. mieszkańców wyspy. Duży odsetek ludności stanowimy jeszcze w Irlandii. 2,6 proc. ludności tego kraju to nasi emigranci. W Norwegii to 2 proc. mieszkańców, w Niemczech - 0,93 proc., a w Wielkiej Brytanii - 1,4 proc.
UEYcr. Wysokie ceny, wyniosłe kobiety i brak dostępności alkoholu – Piotr Mikołajczak, autor książki „NOrWAY", opowiada, co Polaków drażni w Norwegii, na ilu pracował budowach i jak się sprząta po zmarłych. Newsweek: Jak może zarabiać polonista w Norwegii? Piotr Mikołajczak: Wiele osób, które wyjechały do Norwegii, to ludzie wykształceni. Inżynierowie kładący płytki, absolwentki pedagogiki myjące okna, socjologowie kładący cegły czy dyrektor fabryki wywożący śmieci. Żadna praca nie hańbi. Ja też robiłem wszystko, co mogłem. Około 80 proc. placów budów w Norwegii jest obsługiwanych przez Polaków, dlatego z miejsca jesteśmy postrzegani jako specjaliści. Nieraz słyszałem, że skoro jestem stamtąd, to poradzę sobie ze wszystkim. Uczyłem też w polskiej szkole, skręcałem meble czy urządzałem mieszkania.
Jeszcze zanim wyjechałam do Norwegii rozmawiałam wiele razy z różnymi osobami na temat warunków życia w nowym kraju. Najczęściej komentowanym elementem (oprócz zimna) były zarobki w Norwegii, które prawie zawsze kwitowane były krótkim: ale życie jest takie drogie. Myliły się. Osławione wieloma stereotypami, kuszące każdego spragnionego gotówki Polaka zarobki w Norwegii wydają się być idyllą, utopią, która postawi ich życie na nogi i ustawi życie co najmniej na kilka najbliższych lat. Jest to prawda. Oczywiście wszystko zależy. Zależy od tego ile zarabiasz, ile wydajesz, ile odkładasz (czy w ogóle) i co to znaczy dla ciebie: godne życie. Nie przyjechałam do Norwegii wzbogacić się. Wiem, że jakieś 70% osób, które emigrują tutaj z Polski (statystyki wymyślone w głowie na podstawie doświadczenia i własnego osądu) właśnie z takim celem przybywa do kraju Wikingów. Chcą wpaść, zarobić trochę tysięcy i po dwóch latach uciec. Zarobki w Norwegii są kosmicznie wysokie w porównaniu z polskimi, więc to idealna opcja. Ale są tutaj tymczasowo. Dlatego nie uczą się języka, nie chcą poznać ludzi, nie chcą nawet się z nimi polubić. Chcą tylko pieniędzy, a zapytane o komentarz na temat Norwegów powiedzą: są tacy, siacy i owacy (w domyśle: my Polacy jesteśmy świetni). Takie słowa zawsze wywołują u mnie gęsią skórkę. Ale o tym innym razem. Bo skoro mowa o pieniądzach, to mowa o konkretnych cyferkach. Ktoś mądry kiedyś powiedział: Nie liczy się, ile zarabiasz, tylko ile ci zostaje. A ile się zostaje z życia w Norwegii? Jak więc wyglądały zarobki w Norwegii na konkretnym przykładzie? W maju 2018 roku zarobiłam 20 404 koron. Z napiwków miałam około 2100 koron, co w sumie daje nam słabą norweską wypłatę w wysokości 22 504 korony (ok 10 300 zł). Słabą, bo zarobki w Norwegii na pełen etat zazwyczaj oznaczają co najmniej 25 tysięcy, ja jestem kelnerką i zarabiam praktycznie najmniej możliwie. W Polsce to wyplata szalona, ale według wielu osób twierdzących o drogim życiu nic z tej wypłaty nie powinno się zostać. Sprawdźmy. Liczmy, że jestem studentką (studenci pracują w knajpach w 80%) i wynajmuję pokój. Wynajem pokoju to jakieś 5000 koron/miesięcznie. Liczmy, że muszę dojeżdżać do pracy autobusem i mam telefon na abonament – kolejne 1000 koron. Nasze życie kosztuje teraz 6000 koron/miesięcznie. Idziemy dalej. Na jedzenie jedna osoba, bez wychodzenia do knajp wyda ok. 4000 koron. W tym momencie nasze miesięczne koszty plasują się na poziomie 10000 koron. Załóżmy, że chcę kupić sobie w tym miesiącu trochę ubrań, wyjdę na piwo albo na obiad kilka razy i jeszcze mam jakąś pasję. Obstawiam, że max 5000 koron wydamy na tego typu koszty. Ok. 22 504 – 15 000 = 7 504. Jeżeli zarobki w Norwegii pozwalają, że co miesiąc teoretycznie mogę sobie kupić bilet do Australii – bo tyle mi się zostaje na koncie, to chyba jednak taki drogi ten kraj nie jest, co? Mówienie: „Zarobki w Norwegii są duże, ale życie jest drogie”, nie ma sensu, bo w środku jest ALE, które kasuje w pewien sposób to, że w ogóle dużo zarobiłeś, bo co z tego, skoro wszystko wydasz? Otóż nie wydasz wszystkiego. Zajrzyj koniecznie do tego wpisu, w którym – po roku mieszkania w Norwegii – podsumowuję nasze tygodniowe wydatki na jedzenie. Czy wyszło drogo? My Polacy kochamy oszczędzać i zawsze mamy w sobie takie coś: na czarną godzinę, na remont za rok, na wakacje za pół – zawsze na coś staramy się odłożyć. Całe życie czuliśmy się zagrożeni finansowo, ZAWSZE było za mało, ZAWSZE brakowało, ZAWSZE trzeba było kombinować. Więc nagle jak się zostaje, nagle, jak możesz odłożyć po prostu kilka tysięcy miesięcznie bez stresu typu: w tym miesiącu kurtka zimowa, czy buty? życie staje się bardzo proste i takie… naprawdę bezstresowe. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak znaleźć pracę w Norwegii bez znajomości języka i zasięgnąć garść praktycznych porad, wskakuj tutaj. Wyświetl ten post na Instagramie. Norwegia słynie z bycia drogą, to fakt. Wiele osób podnosi ten argument za każdym razem, gdy mówi się o tutejszych bardzo wysokich zarobkach 💁🏼♀️ tylko, że to nie jest żaden argument. Jutro pojawi się u mnie wpis o tym, dlaczego takie twierdzenie nie ma sensu. 🤦🏼♀️ podam przykład z wczoraj: zestaw ubrań, który widzicie na zdjęciu włącznie z kolczykami i sandałami plus jeszcze jedna para kolczyków plus letnie szorty wyniósł mnie 270 koron, co w wolnym przeliczeniu w Polsce byłoby jakimiś 120 zł. Tylko, że w Norwegii tyle zarabiasz mniej niż w 2h. To tak, jakbyś w Polsce kupił dwie pary kolczyków, sandały, sukienkę i szorty za 40 zł. Nierealne? Raczej. Norwegia to jednak kraj absurdów cenowych, bo możesz w tej kwocie nabyć albo odświeżoną garderobę na lato albo… trzy małe piwa w mojej knajpie. 🤷♀️🤷♀️ 🤯 są rzeczy kosmicznie drogie (jak alkohol), relatywnie tańsze (jak ubrania w sieciówkach) albo kosztujące tyle samo sprzęty AGD czy RTV. 🤔 jeśli ktoś wpada na wakacje, to jest to kraj bardzo drogi, ale jeśli tutaj się mieszka wcale nie wychodzi tak źle! 😎 więcej o tym jutro we wpisie. A Wy? Jakie macie zdanie na temat tutejszego poziomu życia? Byliście i ceny was powalały, czy może jednak nie było tak źle? #polishwoman💋 #whitedress #shick #elegant #ootd #ootd💗 #outfitoftheday #igoutfit #instadaily #norwegia #instanorway #trondheim #norweska #pricetag #legs #iglegs #instadaily Post udostępniony przez Andżelika Bieńkowska (@gethappypl) Cze 26, 2018 o 5:37 PDT Zarobki w Norwegii mogą być nieadekwatne do wydatków, jeśli jesteś rozrzutny. To fakt, Norwegia jest BARDZO droga. W Polsce średnio kilka razy w tygodniu byłam na obiedzie, na kawce, na piwie. Tutaj jak dwa razy w miesiącu kupię jedzenie poza domem, to jest święto. Być może, gdybym chodziła na lunsj (lunch) codziennie do knajpy i jadła raz na tydzień sushi, to te pieniądze nie wystarczałaby mi na życie. Ale Polacy już tak mają – nie lubią być rozrzutni, aż do przesady. Widzę tę różnicę bardzo pomiędzy nami, a Norwegami – dla nich wydanie miesięcznie kilku tysięcy na alkohol to całkowicie normalna sprawa. My byśmy się zastanawiali jakie auto można byłoby sobie kupić, gdyby sobie odmówić tych przyjemności. Czy to źle? Nie. Po prostu tak jest – Norwegowie nigdy nie czuli się zagrożeni finansowo, więc mają luz, a my zawsze – więc nawet jak dodatkowa gotówka jest normą, staramy się ją zachomikować, zamiast wydać na kilka kartonów wina. Po prostu tak jest i nie ma sensu tego oceniać. Tak, jak zawsze. W kwestii pieniędzy wszystko ZALEŻY. To tak, jak ktoś jadący na wakacje do Azji pyta się, czy starczy mu 5 000 zł. Jak będzie spać w najlepszych możliwych hotelach i wyda na alkohol w jakimś najsławniejszym miejscu połowę majątku, to nie starczy. Jak będzie żyć normalnie – to starczy na spokojnie. Tylko dla każdego „żyć normalnie” oznacza coś innego. A jeśli chcesz wiedzieć, jak zorganizować wyprowadzkę do Norwegii – zapraszam Cię do wpisu o planowaniu wyjazdu. Moje życie nie wygląda jednak jak życie milionera. Nie mam domu z basenem ani Tesli (jeszcze ;)). Ten wpis nie powstał po to, by pokazać, że osoby zarabiające w Norwegii są bogatsze, czy lepsze. Chciałam pokazać jedynie, że życie tutaj w kwestii finansowej jest o wiele łatwiejsze i po prostu normalne – mam wrażenie, że właśnie takie powinno być od zawsze i każdy człowiek tego potrzebuje – po prostu normalnego życia, w którym stać go na realizowanie siebie i zaspokajanie wszystkich potrzeb. A Wy? Jakie macie zdanie na temat zarobków w Norwegii? Co to dla Was znaczy „godne życie”? Dajcie znać!
Norweskie Centralne Biuro Statystyczne(Statistisk Sentralbyrå) podaje, że na przełomie roku 2012/13 Polacy byli największą grupą obcokrajowców w Norwegii. Kraj zamieszkiwało 77 100 osób posiadających polskie obywatelstwo. Nieoficjalne dane podają jednak, że jest nas w Norwegii ponad dwa razy więcej! Imigracja w Norwegii Na przełomie lat 2012/2013 Norwegię zamieszkiwało 449 000 imigrantów. Na przełomie lat 2012/2013 imigranci stanowili aż 9% całkowitej liczby ludności kraju. Norwegia przeżywa obecnie największy przyrost ludności wśród imigrantów w historii! Liczba ludności niebędącej obywatelami tego kraju wzrosła w 2012 roku o 41 500 osób. Największe skupiska ludności zagranicznej to okolice Oslo, Bergen, Stavanger, Trondheim oraz Kristiansand. Grupą, która odnotowała najszybszy wzrost ludności są Litwini, dosyć szybko przybywa też obywateli z Erytrei i Somalii. Jednak pod względem liczebności wciąż dominują Polacy. Na drugim miejscu pod względem liczby ludności plasują się Szwedzi. Norwegie zamieszkuje też sporo Niemców i Duńczyków. Jednak to wciąż Polacy pozostają najliczniejszą mniejszością w Norwegii – jak to możliwe, że ich rzeczywistej liczby nie wskazują oficjalne badania statystyczne w kraju? Oficjalne dane Na przełomie lat 2012/2013 największy przyrost ludności zanotowano właśnie wśród obywateli Polski. Taka tendencja utrzymuje się od 2004 roku. Według Statistisk Sentralbyrå Polacy stanowią obecnie17% całkowitej liczby imigrantów. Wśród Polaków pomiędzy 22 a 66 rokiem życia, którzy zamieszkują Norwegie, jest dwa razy więcej mężczyzn niż kobiet! Liczba mężczyzn w tym przedziale wiekowym znacznie wzrosła od 2007, co odpowiada rosnącemu zapotrzebowaniu na zatrudnienie w Norwegii. Ilu tak naprawdę nas jest? Aby zauważyć, że liczba Polaków w Norwegii może znacznie przekraczać 77 100 osób, wystarczy spojrzeć na statystyki polskich stron internetowych. W ciągu ostatniego miesiąca portal odwiedziło z terenu Norwegii ok. 99 tys. unikalnych użytkowników, a stronę 50 tys. unikalnych wejść na nasz portal w ciągu ostatnich dwóch miesięcy wyniosła 325 895, a czego 60% z nich z Norwegii. Takie wyniku wskazują na to, że jest nas w Norwegii ok. 200 tysięcy. Nie możemy jednak zakładać, że wszyscy Polacy w Norwegii korzystają z wymienionych portali, a czasem na jeden komputer przypada więcej niż jeden użytkownik, albo wręcz przeciwnie – jeden użytkownik korzysta ze strony na kilku urządzeniach. Jak widać Norweskie władze nie do końca zdają sobie sprawę ze znaczenia fenomenu, jakim jest emigracja Polaków do Norwegii, skoro ich statystyki nie oddają rzeczywistej liczby Polaków w Norwegii. Jakie są przyczyny tej niewiedzy? Wśród nich można wymienić duży odsetek osób, które podejmują pracę na czarno i nie są zarejestrowani. Norwegie odwiedza wielu naszych obywateli, którzy nie pozostawiają po sobie śladu w żadnym z norweskich urzędów, nie koniecznie w celach zarobkowych. Kolejnym powodem może być niechęć władz norweskich do przyznania, że polska imigracja przyjęła tak ogromny wymiar. Norwegowie nie są przygotowani na tak duży przyrost liczby imigrantów z Polski, więc próbują zamieść problem nielegalnej imigracji pod dywan. Niestety stereotyp Polaka, który niechętnie integruje się ze społeczeństwem norweskim, wciąż jest obecny i negatywnie wypływa na obraz naszych obywateli w Norwegii. Statystyczny Polak w Norwegii? Jednym z celi portal jest przyczynienie się do poznania grupy, jaką jest Polonia w Norwegii przez Norwegów. Chcemy im przekazać rzetelne informacje, prawdziwy obraz Polaków zamieszkujących Norwegię, by nie kierowali się już stereotypami zasłyszanymi od subiektywnych źródeł!Między innymi w tym celu stworzyliśmy specjalna ankietę dotyczącą poziomu zintegrowania Polaków w Norwegii. Chcemy wiedzieć jak Wy oceniacie integracje Polaków z społeczeństwem norweskim. Ankieta znajduje się tutaj: Artykuł na podstawie raportu Statistisk Sentralbyrå
Według danych Policji, w pierwszym kwartale tego roku z Norwegii wydalono 2100 cudzoziemców, średnio 23 osoby dziennie. Większość z tych osób to obywatele Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Przypomnijmy, że Norwegia jest członkiem EFTA (Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu), które w 1992 roku wynegocjowało ze Wspólnotą Europejską umowę o dostępie do rynku wewnętrznego unii. Tym samym członkowie EFTA należący do EOG zgodzili się na przyjęcie prawodawstwa UE dotyczącego rynku wewnętrznego, co stało się również częścią ich ustawodawstwa. UE i członkowie EFTA należący do EOG wspólnie administrują i zarządzają EOG. Kiedy w styczniu Norwegia zawęziła definicję bycia „rezydentem”, nagle tysiące ludzi, którym wcześniej pozwalano swobodnie przekraczać granicę – zostało zamkniętych w kraju. A jeśli wyjechali i chcieli wrócić – nie są do Norwegii wpuszczani. Ci, którzy zostali wydaleni, zgodnie z definicją urzędu skarbowego czy NAV, są mieszkańcami Norwegii. Pracują, płacą podatki, wynajmują mieszkania, niektórzy mają tu swoje rodziny, dlatego sądzili też, że jak inni mają prawo do niezbędnych podróży poza granice kraju. W tym roku pojawił się wymóg, że wszyscy cudzoziemcy chcący wjechać do Norwegii (również z obszaru EOG), muszą być wpisani do norweskiego rejestru ludności także pod norweskim adresem zamieszkania. Wielu pracujących imigrantów ma tylko tymczasowy numer ubezpieczenia społecznego, zwany D-numerem. Z tego względu są oni umieszczeni w ewidencji ludności tylko z adresem pocztowym (tj. korespondencyjnym, podczas gdy nadal mają inny adres zameldowania – przyp. red.) i nie są zameldowani jako mieszkańcy Norwegii. Prawniczka Lina K. Smorr z kancelarii Andersen & Bache-Wiig reprezentuje kilku obcokrajowców, którzy mieszkają i pracują w Norwegii, i których mocno dotknęły przepisy wjazdowe. – Jest to sprzeczne zarówno z porozumieniem EOG, jak i prawami człowieka. W konsekwencji ludzie po prostu nie mogą wrócić do domu. Smorr mówi, że jest to problematyczne z punktu widzenia praworządności. Około 80 procent wydalonych cudzoziemców z Norwegii stanowią ludzie z dziesięciu krajów europejskich: na pierwszym miejscu znajduje się Polska z 500 zawróconymi z granicy osobami. Następnie Szwecja, Litwa, Rumunia, Łotwa i Estonia. Ci, którzy otrzymali zakaz przekroczenia granicy, byli wysyłani pierwszym lotem powrotnym lub musieli zatrzymać się w hotelu kwarantannowym w oczekiwaniu na lot powrotny. (Wykres narodowości wydalonych osób udostępniony przez NRK) – Ludzie są po prostu rutynowo wyrzucani, bez podania konkretnego powodu. To nawet nie jest proporcjonalne do potrzeby kontrolowania zakażeń przywożonych z podróży zagranicznych. Narzucona kwarantanna by wystarczyła – mówi Smorr. Krytykowany jest również nakaz zatrzymania w hotelu kwarantannowym tych, którzy oczekują na lot powrotny do kraju wydalenia. Od marca do grudnia ubiegłego roku na granicy zawrócono prawie 8 000 obcokrajowców, ale wtedy obywatele EOG mieli wyjątek, który został teraz usunięty. – Do kraju wpuszczane są tylko osoby, które są obywatelami Norwegii lub są zarejestrowane w Norwegii. Dotyczy to również wszystkich obywateli EOG, którzy odwiedzali swój kraj. To zwycięstwo minister sprawiedliwości Moniki Mæland (H). Mówi, że kwestia prawna została rozważona i podtrzymuje ścisłą interpretację rządu. – Ma to oczywiście poważne konsekwencje dla obywateli EOG, którzy są przyzwyczajeni do podróżowania tam i z powrotem. Ale zasady są jasno zakomunikowane i naturalnie oczekujemy, że każdy, kto wjeżdża i wyjeżdża z kraju, zapozna się z przepisami – mówiła Mæland. Prawniczka Lina K. Smorr uważa, że przepisy kontrolujące rozprzestrzenianie się koronawirusa w Norwegii naruszają prawa człowieka, kiedy ludzie są deportowani z kraju, w którym mieszkają. Nowy wymóg bycia rezydentem nie został jasno wyjaśniony przez rząd. Smorr zwraca uwagę, że inne agencje rządowe, w przeciwieństwie do Ministerstwa Sprawiedliwości i Urzędu ds. Cudzoziemców (UDI), uważają wielu pracowników migrujących jako rezydentów. – Kiedy ludzie otrzymują pocztę z urzędu skarbowego albo NAV do domu, to uważają, że są zarejestrowanymi mieszkańcami kraju. Smorr uważa, że trudno jest dostrzec, że bycie „rezydentem” zależy od tego, czy ktoś jest zarejestrowany z adresem pocztowym czy tylko kodem pocztowym w rejestrze ludności. Dodatkowo zasady wjazdu zmieniane są na tyle często, że trudno za nimi nadążyć, nawet prawnikom. Prawnik Kingi Mulawki, Farooq Ansari, mówi, że na przykład osoba, która nie mieszka w Norwegii, nie ma prawa do zasiłku dla bezrobotnych od NAV. – W takim razie nieuzasadnione jest twierdzenie, że dana osoba nie mieszka na kraju. Dodaje, że odmowa wjazdu do kraju jest całkowicie bezcelowa. Opracowane na podstawie artykułu Leifa Rune Lølanda Źródło: NRK Przeczytaj również: Deportacja po pogrzebie Wydaleni pracownicy i problemy drogowców Czy Norwegia łamie prawa człowieka? Prawnicy podnoszą alarm w sprawie wydaleń z Norwegii